Kibicowaliśmy Arturowi
Pekin po raz drugi przyniósł raciborzaninowi szczęście. 2 lata temu, jako junior, to właśnie tam wywalczył złoto, teraz już jako senior znalazł się w gronie najlepszych biegających przez płotki na świecie.
W rodzinnym domu Artura, w Raciborzu, zgromadzili się jego najbliżsi, a także znajomi i sąsiedzi, by wspólnie kibicować płotkarzowi w tym najważniejszym biegu. – Zdenerwowana jestem strasznie, zresztą jak zawsze. Jestem z nim sercem i myślami. Jakikolwiek wynik by nie był, to będzie sukces, przecież to jest młody chłopak – mówiła mama Monika przed finałowym biegiem syna, która obstawiała, że zajmie on III lub IV miejsce. – 13,25 – myślę, że to będzie jego dzisiejszy czas – dodał tato Krystian.
Najbliżsi świetnie przygotowali się do kibicowania. Na rodzinnym domu zawisła wielka, biało-czerwona flaga, nie zabrakło też biało-czerwonych czapeczek, a po finałowym biegu polał się szampan. – Jest co świętować. Pamiętam, jak mówiłam mu kiedyś, że moim marzeniem jest, by pojechał na olimpiadę, a on mówił wtedy, że to nierealne – wspominała mama. Wśród kibicujących w domu Artura nie zabrakło jego dziewczyny, Kasi Berażańskiej, która mocno ściskała kciuki jeszcze na długo przed rozpoczęciem finałowego biegu. – Cały czas w niego wierzę, ale nic nie zakładam, nie chcę zapeszyć. Artur ma waleczne serce i zawsze jest pozytywnie nastawiony – mówiła.
Gdy płotkarze ustawili się już do biegu, rodzice Artura wstali z miejsc: – Muszę wstać, ja nie umiem siedzieć, jak on biegnie – stwierdziła mama. Przez ponad 13 sekund w domu płotkarza rozlegał się krzyk: – Artur, dawaj! A po przekroczeniu przez raciborzanina mety rozległy się oklaski. Zgromadzeni nie kryli swojej radości. – Jest piąty na świecie! – krzyknęła mama, a tato dodał: – Emocji nie zabrakło nam i dziś, trzymaliśmy za niego cały czas kciuki i jest super. To jest duży, duży sukces. – To był jego 11 bieg na dużych płotkach. Udowodnił, że ma w sobie wiele samozaparcia i woli walki – kontynuowała pani Monika. Brat Artura, Janusz (21 lat), przyznał po finałowym biegu, że nie spodziewał się, że dotrze on do finału. – Dopiero pół roku trenuje na wysokich płotkach. Stawiałem na półfinał i gdzieś tam cichutko na pobicie rekordu Polski. Rekordu nie udało się pobić, ale za to udało się dotrzeć do finału – stwierdził. – Myślę, że za cztery lata stanie na podium. Jeśli po pół roku trenowania na wysokich płotkach jest piąty na świecie, to myślę, że jeszcze wszyscy zobaczą, że z tego szarego domu wyjdzie mistrz olimpijski – zakończył.
Rodzice Artura zapowiedzieli, że przygotują mu powitanie z wielką pompą.
(JaGA)