Szkolny powrót, czyli rewia mody
Rozpoczęcie roku szkolnego już za nami. Sprawdziliśmy, bez czego we wrześniu nie może pojawić się uczeń szkoły podstawowej i gimnazjum oraz jakie profile szkół średnich cieszyły się w tym roku największym zainteresowaniem raciborskiej młodzieży.
Podręczniki
Bez nich żaden uczeń nie może rozpocząć edukacji. W trzech pierwszych latach szkoły podstawowej uczniowie nie mogą ich odkupić od starszych kolegów. Nowy zestaw dla pierwszaka to koszt ok. 140 zł. Starsze klasy podstawówek mogą już korzystać z używanych książek. Różnica między zakupem nowych i używanych podręczników jest spora – całkiem nowy komplet to koszt ok. 300 zł, za ten sam używany zestaw zapłacimy o połowę mniej. A okazji do zdobycia książek z drugiej ręki jest sporo. Jeżeli szkoły nie organizują specjalnych kiermaszów, podobną ofertą dysponują skupy podręczników – w samym centrum Raciborza znajdziemy taki w księgarni Sowa.
W mundurku czy bez?
Rodzice uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych do wrześniowych wydatków muszą też nieraz doliczyć koszt zakupu mundurka. Wprawdzie ministerialny obowiązek noszenia uniformów został zniesiony, jednak wiele szkół pozostaje przy tym pomyśle. – W naszej szkole 8 września odbędzie się spotkanie z Radą Rodziców, na którym podejmiemy decyzję, co dalej z mundurkami. Wcześniej na spotkaniach z rodzicami wychowawcy zorientują się, co na ten temat myślą rodzice uczniów – mówi Ewa Miecznikowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4 w Raciborzu.
Za nowy mundurek trzeba zapłacić ok. 40 zł. Jeżeli szkoła zdecyduje się tylko na koszulki z emblematem, koszt spada do ok. 25 zł. – Nasze mundurki to koszulki polo i polarowe bluzy, które nie mogą być dopasowane, są kupowane większe i raczej starczają na dłużej niż rok – dodaje pani dyrektor.
W naszym regionie szyciem ubrań dla uczniów zajmuje się między innymi firma Summer Cha z Wodzisławia Śląskiego. W ubiegłym roku dla uczniów z regionu uszyli ponad 25 tysięcy mundurków. – Obecnie mundurki to nie jednolite, źle skrojone kamizelki. Każda szkoła może wybrać krój i kolor według własnego uznania. Od lat jednak w szkolnej modzie dominuje granat – mówi przedstawicielka firmy.
Ponadgimnazjalna rywalizacja
Dla starszych uczniów ważniejszy niż mundurek czy zestaw podręczników staje się wybór kierunku dalszej edukacji. – W szkołach ponadgimnazjalnych zostały przygotowane 2334 miejsca dla nowych uczniów z Raciborza i regionu. Przygotowano 74 oddziały. Przyjęto 1487 pierwszoklasistów, tworząc 49 oddziałów – informuje kierownik Referatu Edukacji, Kultury i Sportu Renata Dradrach-Szwed. Największym zainteresowaniem cieszyły się I i II Liceum Ogólnokształcące oraz Zespół Szkół Mechanicznych – o przyjęcie do tych szkół rywalizowało najwięcej kandydatów. Najpopularniejszym profilem w liceach okazał się biologiczno-chemiczny, a w technikum – informatyczny, mechaniczny i elektroniczny.
Ryszard Wolny
– przewodniczący Komisji Oświaty w UM
Pierwszy dzień szkoły to było dla mnie przede wszystkim duże wrażenie, duży stres. Wszystko było nowe, nowe miejsce, nowe otoczenie, nowi ludzie. Było to po prostu rozpoczęcie nowgo rozdziału w życiu. Tytę oczywiście miałem, bez tego by się nie obeszło, i był mundurek z białym kołnierzykiem i tarczą – nie przeszkadzało mi, że musiałem go nosić, był taki system, taki ustrój. Byłem w klasie sportowej, pływackiej w SP 11. Pływanie towarzyszyło mi już od czasów przedszkolnych.
Ludmiła Nowacka
– wiceprezydent Raciborza
Szkołę wspominam bardzo dobrze. Swoją edukację rozpoczęłam w SP 11, mieszkałam niedaleko, na Opawskiej, więc miałam blisko. Pamiętam, że szłam na rozpoczęcie w mundurku, miałam taką plisowaną spódniczkę i piękne kokardy w długich włosach. Pomysł mundurków nie raził wtedy. Niosłam titę pełną słodyczy. Klasy były dość liczne. Rodzice zapisali mnie do pierwszej klasy pływackiej, nie było łatwo, na basen chodziłam przy PWSZ, a SP 15 jeszcze nie było, tam były ogródki. Miałam zawsze szczęście do dobrych nauczycieli i dobrych wychowawców.
Marek Kurpis
– naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu UM
Mój pierwszy dzień w szkole to było w 1976 r. Edukację rozpocząłem w SP 7 w Kędzierzynie-Koźlu. Wszystko wydawało mi się wtedy takie duże, szkoła była dla mnie bardzo duża, ale nie ma się co dziwić, moje przedszkole było od niej gdzieś o 4 razy mniejsze. Z jednej strony odczuwałem niepewność, ale z drugiej dumę, że jestem już tak duży, że idę do szkoły. Nie miałem tyty, ale były dzieci, co miały. Dopiero potem w domu mama mi wytłumaczyła, o co chodzi z tymi tytami. Kędzierzyn był młodym miastem i jakoś nie było w nim takiej ugruntowanej tradycji. Oczywiście były wtedy mundurki i nie dyskutowano, czy to dobrze czy źle, po prostu były i tyle.
Magdalena Mrozek
Joanna Jaśkowska