Cały dzień jest tu noc
Pani Justyna Tkaczyńska doskonale pamięta, jak trzydzieści lat temu pod jej oknami sadzono topole. Sama mieszka w bloku przy ulicy Skłodowskiej już pół wieku. Od dziesięciu lat w ciemnościach.
Niemal przez całą dobę w mieszkaniach przy Skłodowskiej 18 palą się światła. W pochmurne dni panuje tu półmrok. Wszystko przez okazałe topole, których korony skutecznie odcięły mieszkańców od słonecznego światła. Pani Justyna przeszła już kilka operacji oczu. Ostatnim razem rozpoznano u niej jaskrę. Nie ma dowodów, że to od życia w półmroku, jednak jak przyznaje kobieta, wzrok się bardzo przy takim świetle męczy. – Od dziesięciu lat, przez cały dzień mam włączone światło w pokoju. Sztuczne światło daje się we znaki oczom. Do tego człowiek bez promieni słońca może łatwo popaść w depresję. Chciałabym móc się nimi cieszyć – mówi kobieta.
Rachunek za liście
Drzewa, które bujnie wyrosły przed blokiem to topole. Jest ich w sumie osiem. Naprzeciw okien pani Justyny rosną blisko siebie trzy. Kobieta chciałaby, aby wycięto chociaż dwie. – Na placu Długosza wycięto topole, mimo że nikomu tam nie przeszkadzały. W spółdzielni „Nowoczesna” też wycinają, tylko nie u nas. Kilka lat temu ścięli radykalnie korony drzew, jednak topole bardzo szybko odrosły – wspomina lokatorka.
Drzewa rosną na terenie Przedszkola nr 14. Sama dyrekcja również chętnie pozbyłaby się kłopotliwych drzew a w ich miejscu posadziła inne gatunki. – Bardzo duży problem sprawia grabienie liści – mówi Halina Król, dyrektor placówki. – W ubiegłym roku musieliśmy zapłacić za ich uprzątnięcie aż 600 zł. To spora kwota, która mogłaby zostać wykorzystana w inny sposób. Liście trzeba wieźć do rybnickiej kompostowni. Cały czas sadzimy nowe drzewa, by maluchom było zielono, jednak wolelibyśmy tu inny gatunek drzew – dodaje dyrektor.
Czekają na pismo
Katarzyna Polak, zastępca naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa tłumaczy, że kwestia wycięcia drzew jest sprawą otwartą i wymaga rozważenia. – Do każdego przypadku podchodzimy indywidualnie. Mieszkańcy powinni napisać najpierw pismo do dyrekcji przedszkola, a następnie ona powinna wysłać prośbę o wycięcie drzew do prezydenta lub starosty, w zależności od tego do kogo należy grunt. Jeśli będzie zgoda na wycinkę, nasz wydział wyda odpowiedni nakaz – tłumaczy urzędniczka.
– Od dziesięciu lat zabiegamy o wycięcie tych drzew. Tyle samo czasu nie widzieliśmy wschodu słońca. Już w przeszłości wysyłaliśmy pisma, jednak wówczas nie zgodzono się na wycięcie. Mamy nadzieję, że kolejna decyzja władz będzie dla nas korzystna – mówi Krystyna Kubiak, która od lat opiekuje się panią Justyną.
A.Czarnota