Oby tak do setki...
Patrząc na tego wysokiego, szczupłego mężczyznę, trudno uwierzyć w jego wiek. Pan Stefan urodził się 2 listopada 1918 r. pod Tarnowem. Tuż po wybuchu II wojny światowej został wysłany na roboty do Niemiec i Austrii. – Wychodziłem z kina akurat podczas łapanki i m.in. mnie przypadło w udziale wpaść w te sidła. Następnego dnia znalazłem się w Austrii – wspomina. Pracował jako furman u bogatego barona. – Nie narzekałem specjalnie, choć różnie bywało. To był olbrzymi majątek – dodaje.
Po zakończeniu wojny pan Stefan wrócił w rodzinne strony, gdzie przez kilka lat pracował w urzędzie oraz zakładach chemicznych. W latach 50. XX wieku przyjechał na Śląsk i spodobało mu się tu. – Życie nauczyło mnie, że trzeba szukać miejsca, gdzie będzie nam lepiej. Praca w chemii była niezdrowa, ale nie patrzyłem na to. Uznałem, że tu będzie mi lepiej. Zatrudniłem się w zakładach azotowych, gdzie pracowałem aż do emerytury – opowiada jubilat. Tu poznał też swoją nieżyjącą już żonę.
Pan Stefan nie narzeka na zdrowie. Lubi niedalekie wycieczki rowerowe i prace w przydomowym gospodarstwie. – Szanuję życie. Nie spożywam za dużo alkoholu, a to ważne. Lubiłem zaglądać do kieliszka, ale z miarą. Do dziś w mojej lodówce zawsze znajdzie się kieliszek wódki, jak się trafi jakaś okazja czy bruderszaft. Wynikiem tego jest moja 90-tka. Oby tak jeszcze do setki – mówi najstarszy mężczyzna w Kuźni.
(e.Ż)