Pani Celino, co dalej?
Informacja o tym, że Stowarzyszenie Kobiet Aktywnych „Babiniec” kończy swoją działalność przeszła bez większego echa. W krótkim komunikacie podano, że przyczyną jest mała liczba aktywnych członków.
O szczegóły zapytaliśmy Celinę Nowakowską, która od początku jest liderką Babińca. – Babiniec miał przestać funkcjonować już z końcem 2016 r. ale byliśmy w trakcie realizacji zadania publicznego, które trzeba dokończyć. W czerwcu kończymy dystrybucję żywności dla potrzebujących, rozliczymy się z tego zadania i kończymy – mówi szefowa „Babińca”.
Czy naprawdę brakowało rąk do pomocy?
Zaczynaliśmy 9 lat temu w grupie osób, które miały pomysły i zapał do pracy. Jednak Stowarzyszenie to nie tylko działanie ale dużo zbędnej papierologii, która gasi zapał i entuzjazm, jest też odpowiedzialność za podjęte zobowiązania, a tego ludzie się boją, dlatego w międzyczasie osoby odchodziły i zaprzestawały działać. Zauważyłyśmy wiele problemów i potrzeb w naszej gminie więc się zaangażowałyśmy. Pracy było i jest bardzo dużo. Odpowiadając na niektóre z potrzeb, sama napisałam, koordynowałam i rozliczyłam 20 projektów aktywizujących mieszkańców. Przy tym wszystkim brakowało mi najbardziej wsparcia, a odpowiedzialność była wielka. Dziś czuję satysfakcję ale i... zmęczenie. Kiedyś np. otrzymałam pismo z Urzędu Marszałkowskiego, w którym informowano, że mam zwrócić 12 tys. zł przez to, że sama byłam autorką i koordynatorką jednego z projektów. Bardzo się tego przestraszyłam i modliłam się aby tę decyzję cofnięto. Był to projekt unijny więc kontrole były restrykcyjne, przeszłam wtedy bardzo stresujące chwile. To jeden z wielu przykładów męczącej biurokracji. Są kontrole, wytykanie błędów, krytyka, odpowiedzialność, a ja to przecież robiłam z serca, dla ludzi i nie raz dopłacałam z własnego portfela. W końcu doszło do tego, że w stowarzyszeniu zabrakło osób mogących mnie odciążyć w tych zadaniach. Szkoda, że nie miałam większego wsparcia z samorządu. Dzięki niemu prężnie działa i rozwija się założony przeze mnie Uniwersytet Trzeciego Wieku przy MOKSiR.
Których waszych inicjatyw będzie tu najbardziej brakować?
Każda z nich miała pozytywny oddźwięk. Najbardziej będzie mi szkoda Banku Żywności. Poza tym szeregu akcji w ramach Kuźni Rozwoju Osobowości, gdzie wspieraliśmy samotne matki, kształciliśmy u ludzi przedsiębiorczość, nauczaliśmy jęz. angielskiego i pomagaliśmy w rozwoju osobistym. Po tym wszystkim pozostały trwałe efekty, zrobiliśmy dobrą robotę, ale wszystko się kończy. Dobrze, że obecnie na terenie gminy funkcjonują już inne stowarzyszenia. Widać, że ludzie potrzebują się integrować. Mam nadzieję, że choć trochę byliśmy dla nich inspiracją.
Co dalej będzie pani robić?
Właśnie rozpoczęłam studia administracyjne. Podjęłam również pracę w nowej restauracji przy MOKSiRze. Chcę nadal być aktywna i prowadzić Centrum Wolontariatu, gdyż w Kuźni jest potrzebne miejsce wsparcia dla samotnych kobiet. Mam 15 wolontariuszy, z którymi będę współpracować i pomagać innym. Oczywiście cały czas mogą do nas dołączać osoby chętne. Może z tej grupy wyłoni się lider, który rozpocznie kolejne projekty. Na pewno będzie mógł liczyć na moje wsparcie. Przy okazji dziękuję wszystkim osobom które chętnie angażowały się w nasze inicjatywy i projekty oraz wszystkim członkom i zarządowi Babińca za wspólną pracę na rzecz naszego miasta.
(notował woj)