Lekarze chcą wiedzieć czy będą podwyżki
3 pytania do Ryszarda Rudnika dyrektora szpitala
– Czy podwyżki jakich domaga się kadra szpitala – od lekarzy po administrację – są realne? Przecież możliwości budżetu placówki są ograniczone.
Pieniądze w szpitalu są. Można je zabrać z wydatków na leczenie. Można wydłużyć terminy płatności i będziemy płacili po roku czy dwóch, tak jak większość szpitali. Przeciągają, sądzą się, przychodzą komornicy. Jednak do podwyżek płac trzeba podchodzić sensownie. Nie dam ludziom po 100 zł bo to bez sensu. Trzeba to uczynić w sposób, który nie wpłynie na jakość pracy szpitala. Gdybym z dnia na dzień dał ludziom po 1000 zł podwyżki, to zostałbym fajnym szefem. A za pół roku nie będzie na wypłaty w ogóle, albo będziemy finansować szpital kredytem kupieckim.
– Rysuje pan scenariusz, którego chce uniknąć. Jaka zatem będzie reakcja dyrekcji na obecną sytuację?
– Mówimy o rozsądnych rozwiązaniach. Potrzebna mi jest pomoc starostwa. Sieć szpitali powinna dać nam ciut więcej pieniędzy. Tylko, że sam wzrost minimalnego wynagrodzenia spowodował u nas dziurę na ponad 2 mln zł. Na podwyżki, których chce kadra trzeba w skali roku 2,5 mln zł. Temat jest trudny. Tym bardziej, że inne szpitale przyciągają płacami lekarzy i wciąż ich szukają. Jestem umówiony ze związkami zawodowymi na przedyskutowanie pewnych rzeczy. Spodziewam się przy okazji protestów ze strony pielęgniarek. One mają podwyżki ustawowe, ale chcą kolejnych. Spróbujemy się z tym uporać.
– Spotkałem się z twierdzeniem, że lekarze sami nie domagają się podwyżek. Tymczasem zarządowi powiatu mówił pan o postulatach anestezjologów, pediatrów i internistów. Kto konkretnie wysuwa żądania płacowe?
– W sposób oficjalny nikt żądań płacowych nie składał. Prowadzimy rozmowy, po prostu rozmawiamy. Chodzimy na odprawy, na oddziały, spotykamy się z całymi zespołami lekarskimi. Rozmowy z lekarzami przebiegają w bardzo kulturalny sposób. Mówimy o podwyżkach, zapowiadamy konkretne propozycje. Zaczęło się to krystalizować. Nie ma tak, że ktoś rzuca: jak nie dasz, to od jutra mnie nie ma. Lekarze chcą wiedzieć czy rozważamy wzrost wynagrodzeń, bo wtedy mogą zaczekać ze zmianą pracy. Jak powiemy, że nie, to zaczną szukać. Jastrzębie, Rybnik, Wodzisław Śląski czy Głubczyce z Kędzierzynem Koźlem czekają na naszych specjalistów.