Duży kaliber: Strajk w fabryce
Wytrop sprawcę czyli zagadka kryminalna
Przed komisarzem Jakubem Szarkiem stał elegancki mężczyzna w jasnym garniturze. Policjant zmierzył go wzrokiem od wypastowanych butów po drogi kapelusz.
– Dzień dobry, nazywam się Jan Stanisławski. Jestem właścicielem tej fabryki. To ja Państwa wzywałem.
– Co to za ludzie? – zapytał policjant wskazując na ludzi przed bramą.
– To nasi byli pracownicy. Nie rozumieją sytuacji ekonomicznej naszej fabryki. Mieliśmy drobne opóźnienie w wypłatach, a teraz jeszcze to włamanie. Proszę za mną – powiedział mężczyzna idąc w kierunku biurowca stojącego przy bramie.
– Złodziej, złodziej – krzyczał tłum, widząc dyrektora fabryki znikającego w drzwiach biurowca. Portier przy bramie próbował uspokoić tłum.
Po pokonaniu stromych schodów biznesmen i policjanci weszli do gabinetu szefa fabryki.
– To tutaj w tej szafie pancernej znajdowały się pieniądze na wypłatę dla moich pracowników. Jak pan widzi kasa została otwarta, a pieniądze skradzione – wskazywał mężczyzna.
– Podejrzewa pan kogoś?
– Panie komisarzu proszę nie żartować. To oczywiste, że to ktoś z tego towarzystwa przed bramą. Zwolniłem ich tydzień temu i od tego czasu pikietują pod bramą. Twierdzą, że coś im się jeszcze ode mnie należy. Są tu także w nocy. Założę się, że to oni w nocy włamali się do biurowca i zabrali sobie zaległą wypłatę. Proszę ich koniecznie sprawdzić – denerwował się dyrektor.
–Wszystko sprawdzimy. Zaczniemy jednak od pana gabinetu. Proszę nas na chwilkę zostawić, musimy się rozejrzeć – polecił komisarz Jakub Szarek.
Gabinet dyrektora był przestronny. Z drugiego piętra roztaczał się widok na cały plac fabryki. W środku nie było widać śladów plądrowania.
– Złodziej wiedział, po co wchodzi. Skierował się od razu do kasy. Sforsował zamek i zabrał gotówkę – relacjonował Szarkowi jeden z policjantów uczestniczących w oględzinach.
–Jak tu się dostał? – zapytał komisarz.
– Przez drzwi. Zamek jest wyłamany, więc klasyczne, siłowe wejście. Złodziej musiał czuć się pewnie – odpowiedział kolega z komendy.
Komisarz Jakub Szarek, spojrzał przez uchylone okno. Z odległości kilkudziesięciu metrów doskonale widział wzburzonych pracowników przed bramą fabryki.
– Zawołaj mi tu pana dyrektor – polecił komisarz Szarek nie odrywając wzroku od widoku zza szyby.
Po chwili do gabinetu wszedł Stanisławski.
– Słucham panie komisarzu.
– Panie dyrektorze, podejrzewam, że nikt z tych ludzi nie ukradł panu pieniędzy. Podejrzewam, że upozorował pan włamanie chcąc zaoszczędzić na kolejnych wypłatach.
– Pan mnie obraża! – uniósł się Stanisławski.
– Proszę się ubrać. Pojedzie pan z nami na komendę. Tam się pan dowie dlaczego pana podejrzewam.
Co komisarz Szarek powie Stanisławskiemu na komendzie?
Aby poznać odpowiedź, wciśnij CTRL+A
Odpowiedź: Biurowiec znajdował się kilkadziesiąt metrów od bramy, a wejście do niego było skierowane w jej kierunku. Przy całodobowej obecności protestujących i portierów przy bramie włamywacz nie mógł wejść niepostrzeżenie do budynku. Gabinet znajdował się na drugim piętrze, złodziej musiał więc wejść przez główne wejście.