Prezydent potrzebuje kreatora na start
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Przez 10 lat bycia prezydentem Mirosław Lenk zasadniczo obywał się bez speców od wizerunku i pi-aru. Zdaniem wielu postępował słusznie, bo sam był swoim najlepszym rzecznikiem. Oczywiście o ile zbytnio się nie rozluźniał i nie palnął jakiejś głupoty. Ale widać ostatnie wybory nadwątliły wiarę prezydenta we własne siły, bo zaczyna wynajmować coraz więcej pomagierów.
Na dziś sytuacja jest taka, że prezydent ma rzecznika prasowego na urzędowym etacie. Do tego płaci dwóm agencjom pi-arowym. Jedna za ok. 50 tys. zł obsługuje urzędową stronę internetową i fejsbuka „Przedsiębiorczy Racibórz”. Druga za ok. 20 tys. zł zajmuje się obsługą medialną obchodów 800-lecia Raciborza. Do tego jest jeszcze urzędniczka od promocji, ale szczerze mówiąc nie wiem czym się konkretnie zajmuje, choć pamiętam jak kiedyś narzekała, że prezydent daje na jej działkę za mało kasy.
Ale to wszystko widać już nie wystarczy, bo właśnie ukazało się ogłoszenie, że prezydent szuka jeszcze „kierownika biura obsługi prezydenta”. Jednym z jego głównych zadań będzie „kreowanie i realizacja polityki informacyjnej Prezydenta Miasta oraz wizerunku Prezydenta i Urzędu Miasta w mediach”. Rozumie się, że przyszły kierownik ma mieć jeszcze inne obowiązki, ale opisane w ogłoszeniu wymogi na to stanowisko jasno wskazują na czym prezydentowi najbardziej zależy. A te prawdziwe wymogi, poza zwyczajowym ble ble o obywatelstwie polskim, niekaralności i nieposzlakowanej opinii są takie:
– wykształcenie wyższe z zakresu dziennikarstwa lub politologii,
– 4 lata stażu pracy w zakresie dziennikarstwa lub wykonywanie przez 4 lata działalności gospodarczej o charakterze zgodnym z wymaganiami na stanowisku.
Przyznaję się bez bicia, że pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy była taka, że prezydent na wakacjach przeszedł transformację w jakiegoś hinduskiego boga o wielu twarzach (wizerunkach) i teraz każdą z nich musi się zajmować ktoś inny. No to wiadomo, że ludzi do tego trzeba kupę. Później przyszło olśnienie, że ta mobilizacja to niechybny znak, iż decyzja o kolejnym starcie w wyborach już podjęta i trzeba się do batalii porządnie i z wyprzedzeniem przygotować kadrowo.
A na koniec zacząłem dumać, czemu akurat wymóg stażu na to stanowisko wynosi 4 lata, a nie np. 2, 3 albo 5. I tu, jak zwykle z nieocenioną pomocą przyszedł mi szwagier.
– A ty byś chciał, żeby wpisali, że ma być młodą, szczupłą, blondynką, z miłą i znaną buzią – odburknął z niedowierzaniem. – Tak im nie wolno! A cztery to przecież magiczna liczba: są cztery pory roku, cztery strony świata, cztery kwadry księżyca, cztery wiatry, cztery rzeki Hadesu, czterech jeźdźców Apokalipsy.
Podziękowałem szwagrowi grzecznie za tę celną uwagę i pomyślałem, że jeszcze tu jak ulał pasuje „do czterech razy sztuka…”* A poza tym, to już niedługo przecież się dowiemy o co z tym stażem chodziło, a zwłaszcza czy się jakaś przebojowa blondynka skusi się na ofertę prezydenta …
*Jeśli Mirosław Lenk wystartuje w przyszłorocznych wyborach to będzie to jego czwarty raz..
bozydar.nosacz@outlook.com