Naszym problemem nie jest Kaczyński
list do redakcji
W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia w całym kraju, także w Raciborzu, z wyjątkową sytuacją gdy tysiące obywateli (w Raciborzu dziesiątki) dzień po dniu demonstrowały w obronie niezależnego sądownictwa. Rzecz sama w sobie była już niespotykana, a jest tym bardziej, że demonstracje zakończyły się częściowym sukcesem, wymuszając na prezydencie Rzeczypospolitej zawetowanie dwóch z trzech ustaw mających faktycznie zlikwidować w Polsce trójpodział władzy (nie sądzę bowiem by pan prezydent Andrzej Duda zdecydował się na weto tylko i wyłącznie z własnego przekonania o ich niekonstytucyjności).
Ktoś powie, że społeczeństwo i opozycja odniosły sukces. Owszem, odniosły. Gdy bowiem raz po raz ktoś pyta się mnie czy Polska nadal jest krajem demokratycznym odpowiadam, że nie wiem.
Rządzący bowiem demontują demokratyczne instytucje stopniowo i trudno było dotąd jednoznacznie określić granicę, po przekroczeniu której nasze państwo przestało już należeć do demokratycznego świata. Gdyby uchwalone zostały wspomniane trzy ustawy, wątpliwości bym jednak nie miał – owa granica zostałaby przekroczona i bylibyśmy już państwem autorytarnym. Weto prezydenta sprawiło, iż nadal możemy mieć jeszcze nadzieję. Daleki byłbym jednak od euforii z tego powodu. Bo rządzący ze swych rewolucyjnych planów, mających na celu upodobnienie naszego ustroju do rosyjskiego czy białoruskiego, nie rezygnują. I wciąż mają szanse swe zamiary ziścić. A przyczyny tego są złożone, gdyż zbytnim uproszczeniem byłoby winą za taki stan rzeczy obarczać tylko nich.
Tak naprawdę bowiem naszym problemem nie jest Jarosław Kaczyński czy kierowana przez niego partia Prawo i Sprawiedliwość. Naszym problemem nie jest zresztą żaden polityk czy żadna partia. Problemem jest to, że politycy i tworzone przez nich ugrupowania są tacy jak ich wyborcy. Czyli naszym problemem jesteśmy my sami – jako społeczeństwo. Wprowadzając w Polsce autorytaryzm Jarosław Kaczyński tak naprawdę chce z Polaków uczynić poddanych. A trzeciej części naszego społeczeństwa to się podoba (świadomie lub nie, to jest inna kwestia), trzeciej części jest obojętne i tylko ostatnia trzecia część, a więc mniejszość, jest temu zdecydowanie przeciwna woląc pozostać wolnymi obywatelami. Prawo i Sprawiedliwość, cokolwiek by o tej partii nie mówić, zdobyła władzę w uczciwych demokratycznych wyborach i pomimo tego co czyni, cieszy się cały czas niesłabnącym wysokim poparciem społecznym. Ani Jarosław Kaczyński ani inny polityk, ani PiS ani inna partia, nie są wieczne. PiS prędzej czy później władzę starci, wyborcy tej partii jednak pozostaną. A wraz z nimi pozostaną wszelkie problemy z którymi my wszyscy, będziemy musieli sobie jakoś poradzić. Także wynikające z nich zagrożenia naszej wolności, ustrój demokratyczny bowiem się nie utrzyma jeżeli społeczeństwu nie będzie zależeć na jego utrzymaniu.
Warto o tym pamiętać, gdyż często narzekamy na naszą rzeczywistość. Tymczasem to my ją kształtujemy. Jeżeli chcemy coś naprawić powinniśmy najpierw postawić właściwą diagnozę, bez niej bowiem jakiekolwiek działania nie będą skuteczne. Może więc najpierw dobrze by było zastanowić się nad sobą? Przynajmniej, dopóki możemy coś zmienić. Bo gdy ostatecznie staniemy się poddanymi rządzących, niewiele już od nas będzie zależeć.
Piotr Olender, radny powiatowy, Platforma Obywatelska