Mieszkaniec Krowiarek wydał własną grę czyli Tomasz Bolik uwolnił Stwory z Obory
Zawsze chciał stworzyć grę. Początkowo miała być dedykowana komputerom, z czasem jednak przekształcił swoje plany i postanowił wydać grę karcianą. Mowa o Tomaszu Boliku, autorze pozycji pt. „Stwory z Obory”, która niedawno ukazała się w sprzedaży.
Człowiek renesansu
Tomasz Bolik pochodzi z Krowiarek w gminie Pietrowice Wielkie. Z wykształcenia jest grafikiem. Już jako mały chłopczyk uwielbiał malować, głównie kierował się w stronę fantastyki. Później jego zainteresowanie rozwinęło się w kierunku grafiki komputerowej. Równolegle zaczął interesować się łukami, ale głównie chodziło o ich wytwarzanie. Para się również rekonstrukcją pod względem praktycznym. Chodzi więc o wykonywanie samodzielnie ubioru średniowiecznego i testowanie go w terenie. Wspólnie ze znajomymi chciał w przygotowanym ubiorze przejść zimą dystans z Tworkowa w Krzyżanowicach do Braciszowa w Głubczycach. Brak zimy spowodował, że plany należało odłożyć w czasie. W jego dodatkowe działania wpisują się także coroczne wyjazdy na kolonie jako opiekun. Uczestniczy w nich wspólnie m.in. z braćmi: Szymonem (radny powiatu raciborskiego) oraz Aleksandrem. Kolonie odbywają się w całej Polsce na zamkach, a całość spotkań oparta jest na konwencji fantasty. I to właśnie na bazie tam zdobytych doświadczeń postanowił wydać swoją grę. – Tworzymy tam wspaniałe historie, z których garściami mogę czerpać nowe pomysły. Niejednokrotnie wskrzeszaliśmy kartonowego smoka, gotowaliśmy zupę ze ślimaków dla utopca lub tropiliśmy bestię z rozwolnieniem – uśmiecha się T. Bolik. Z kolei jego brat Szymon napisał na bazie tam przeżytych przygód książki.
3 lata temu
– Jak już się coś robi, to trzeba przyłożyć się do tego porządnie – mówi nasz rozmówca. Zauważa, że pierwsze myśli o grze pojawiły się w jego głowie trzy lata temu. Na początku myślał o przygotowaniu gry komputerowej. Stworzył nawet grywalne demo zahaczające o świat stworów. Jednak po czasie uznał, że jest to zadanie, które znacznie przekracza możliwości jednego człowieka. Wracające do łask planszówki spowodowały jednak, że postanowił pójść w tym kierunku. – Jest to idealne pole do popisu dla grafika komputerowego. Warsztat już miałem, wystarczyło tylko zrealizować jakiś ciekawy pomysł – dostrzega.
Gra miała być prosta, aby zadania nie przerastały użytkowników. To też był debiut naszego rozmówcy w tej roli. Opowiadając nam o tworzeniu gry, z szafy wyciągnął teczkę oraz karton. Tam znajdują się prototypy tego, co przygotowywał. Jest tego naprawdę sporo. Sam proces tworzenia wspomina jako „długą, ale ciekawą pracę”. Zaznacza, że w głównej mierze przy tworzeniu inspirując się przeżytymi przygodami na koloniach, chciał w grze ukazać polską wieś, która jak zaznacza, „zachowała jeszcze pierwiastki tego, za czym chyba zaczynamy tęsknić”. Tak pojawił się pomysł, aby stworzyć grę o wieśniakach, którzy przebierają się za stwory. – Chciałem, by ta gra była nieprzewidywalna. Aby był tam element pokera i lekkiego oszustwa – tłumaczy nam.
Osąd specjalistów
Krowiarczanin zaczął opracowywać grę. Później pojawiły się pierwsze testy. Początkowo grał sam ze sobą. Wprowadził kilka zmian i po kolejnych partyjkach przed lustrem przyszedł czas na drugi krok. Zagrał z żoną Martą. To ona została pierwszym i najwytrwalszym testerem. Następnie grał ze znajomymi, ciągle jednak zapisywał uwagi i wprowadzał modyfikacje. Gra była testowana również na koloniach na zamku w Grodzcu. – Tych wersji było sporo, gdzie dodawałem, odejmowałem karty, czy zmieniałem parametry. To zajęcie wymagało wiele samozaparcia – opowiada o towarzyszących mu emocjach. Po wielu testach, kiedy wydawało się, że gra jest już skończona, przesłał ją znanym planszówkowym recenzentom. – Otrzymałem odpowiedź, która była jak kubeł zimnej wody. Recenzenci odpisywali, że jest w grze potencjał i coś może z niej być, ale trzeba wiele zmienić. Nie poddałem się. Ponownie przebudowałem mechanikę gry i rozpoczęły się kolejne testy. Gracze, którzy już znali tę grę zgodzili się, że ta wersja była o wiele lepsza. Zacząłem również jeździć na wydarzenia planszówkowe i tak zrodził się finalny efekt gry – opowiada o procesie tworzenia. Sporo czasu zajęło autorowi wymyślenie nazwy gry. Wiedział, że musi ona obrazować to, czego może spodziewać się po otworzeniu jej przyszły użytkownik. Chciał, by zapadała w pamięć. – Przez tydzień myślałem tylko o jednym: jak nazwać tę grę. W pewnym momencie wpadała mi jednak do głowy nazwa „Stwory z Obory” i tak już zostało – wspomina.
Niesamowita radość
Tomasz Bolik początkowo chciał wydać grę samodzielnie za pomocą crowdfundingu, czyli formy finansowania projektu przez społeczność. Zmienił jednak zdanie i przesłał swój materiał do kilku wydawnictw. Finalnie grę wydała marka wydawnicza Muduko.
– Nie do opisania towarzyszyło mi uczucie, kiedy po raz pierwszy dotknąłem już wyprodukowaną grę. To było coś niesamowitego – mówi nam, pytany o odczucia z tym związane. Gra była gotowa przed świętami Bożego Narodzenia. Ukazała się jednak w połowie stycznia. Na półkach w sklepach stacjonarnych pokazała się koło lutego. – Chodziłem i sprawdzałam, czy są dostępne. Kiedy zobaczyłem je na półce w „Empiku”, to bardzo się ucieszyłem – relacjonuje z uśmiechem.
Krowiarczanin mówi, że spotkał się z pozytywnym odbiorem swojej twórczości. Najwierniejszą fanką jest oczywiście jego żona. Gratulacje otrzymał również od rodziny i znajomych.
Kolejne plany
W rozmowie z nami zapowiada, że w jego głowie tli się pomysł, aby przygotować do gry dodatki, choć aby się tego podjąć, musi poczekać na ogólny odbiór gry. – Mam pomysły. Mógłbym tworzyć kolejne rzeczy, ale jeszcze nie teraz, trzeba zaczekać – zaznacza. Mówi, że praca nad grami jest czasochłonna, ale bardzo mu się spodobała i oprócz dodatków do wydanej właśnie gry, chce stworzyć również inne pozycje, ciągle jednak trzymając się już wykreowanego świata. Zdradza nam również, że myśli o wydaniu komiksu paragrafowego. To połączenie komiksu z grą, w której to czytelnik decyduje o losach głównego bohatera.
Dawid Machecki