Pacjent poradni: odesłali mnie z Gamowskiej, żebym nie zawracał głowy
Jak wyglądać będzie Gamowska bez przychodni specjalistycznych, przekonał się już w miniony piątek pan Dariusz z Kuźni Raciborskiej. Był obecny przy konferencji prasowej starosty i dyrektora. Powiedział im o swoim problemie z dostępem do lekarza. Wskutek reorganizacji szpitala odsyłano go zewsząd z kwitkiem.
Pan Dariusz, mieszkaniec Kuźni Raciborskiej (nazwisko do wiadomości redakcji), przebywa na świadczeniu rehabilitacyjnym. Ma trudności z poruszaniem się, jest pod specjalistyczną opieką lekarską. W piątek rano dowiedział się, że poradnie na Gamowskiej zostaną zamknięte w związku z przekształceniem szpitala rejonowego w jednoimienny, zakaźny. Miał wyznaczoną wizytę na najbliższą środę. Miał wtedy uzyskać stosowną dokumentację do przedłużenia świadczenia rehabilitacyjnego. – To w tej chwili źródło utrzymania rodziny, mam dzieci. Dzwoniłem do ZUS co mam robić w tej sytuacji, bo mi lekarza „zamkną”. W ZUS mnie uspokoili, że każdy inny lekarz mi wypełni tę dokumentację. Udałem się w piątek na Gamowską i okazało się, że żaden lekarz tego nie zrobi poza tym prowadzącym. Jego nie było, bo przyjmuje tylko w środy. Spędziłem na Gamowskiej kilka godzin, wciąż odsyłany.
Jak zobaczyłem te kamery i dziennikarzy, to podszedłem i słuchałem panów starostę i dyrektora. Potem podszedłem do nich, żeby pomogli, ale oni nie chcieli ze mną rozmawiać. Pan dyrektor odesłał mnie do swojego personelu, a tam oczywiście wszyscy tylko rozkładali ręce – opowiadał nam pan Dariusz. Ostatecznie udało mu się pozyskać poświadczenie lekarskie na dokumentacji medycznej w kuźniańskim POZ. – Kosztowało mnie to sporo nerwów, chodzenia po szpitalu i proszenia się o pomoc, o poradę. Wszędzie było tylko odsyłanie, rozkładanie rąk. Myślałem, że dyrektor i starosta mi powiedzą co mam robić, ale oni też nie wiedzieli, nie chcieli się nawet zainteresować. Ostatecznie usłyszałem „żeby nie zawracać głowy” od pana dyrektora szpitala – przekazał nam pan Dariusz z Kuźni. Zależało mu, aby jego opowieść trafiła do mediów, bo od poniedziałku będzie wiele podobnych przypadków. – Obawiam się, że ludzie szukający pomocy, znajdą się w mojej sytuacji. Na Gamowskiej nie było żadnej informacji, nikt nie chciał mi pomóc, bo „mieli ważniejsze sprawy na głowie”. Ja działałem z wyprzedzeniem, a co z tymi, którzy zorientują się dopiero w poniedziałek i później, że zostali sami z problemem? – opowiadał nam młody mężczyzna z powiatu raciborskiego.
(ma.w)