W Kościele Katolickim przestępca nigdy nie czuje się bezpieczny
Ks. Łukasz Libowski przedstawia.
Z ks. Sylwestrem Pruskim, delegatem biskupa opolskiego ds. ochrony dzieci i młodzieży, mejluje ks. Łukasz Libowski.
Głębokie rany
– Ks. Łukasz Libowski: Sylwestrze, jesteś delegatem biskupa opolskiego do spraw ochrony dzieci i młodzieży. Jakie zadania powierzono Ci do wykonania wraz z tym urzędem?
– Ks. Sylwester Pruski: Moim głównym zadaniem jest przyjmowanie zgłoszeń od osób, które zostały wykorzystane seksualnie przez osobę duchowną. Zazwyczaj jest to kapłan z naszej diecezji. Może się jednak zdarzyć, że zgłoszenie będzie dotyczyło zakonnika lub siostry za–konnej, albo księdza z innej diecezji, wtedy przekazuję sprawę do odpowiedzialnej osoby, bo każda diecezja i każde zgromadzenie zakonne ma swojego delegata.
– Ł.L.: Próbuję uświadomić sobie, jak trudna musi być dla Ciebie rozmowa z kimś, kto został skrzywdzony przez księdza – sam przecież jesteś księdzem – i to jeszcze w tak delikatnej dziedzinie jak seksualność. Jakie jest Twoje doświadczenie rozmów z ofiarami przestępstw seksualnych duchownych? Potrafiłbyś te rozmowy scharakteryzować, krótko opisać?
– S.P.: Rozmowy rzeczywiście są bardzo trudne. Nie mają one – jak by to sobie można wyobrażać – charakteru przesłuchania. Osoba, która przychodzi zgłosić wykorzystanie seksualne, mówi tyle, ile chce, i tak, jak potrafi. Czasami tylko dopytam o coś, czego nie rozumiem, ale nie drążę i nie naciskam. Zawsze jestem poruszony tym, co słyszę, bo nie sposób pozostać obojętnym. Jeszcze bardziej poruszony jest mój rozmówca, gdyż opisując wydarzenia – nawet sprzed lat – przeżywa je na nowo, jakby działy się wczoraj. Wykorzystanie seksualne pozostawia głębokie rany na całe życie.
– Ł.L.: Co się dzieje po takiej rozmowie? Jakie są Twoje kolejne kroki?
– S.P.: Po rozmowie informuję o zgłoszeniu biskupa, który zapoznaje się ze sprawą i zarządza przeprowadzenie dochodzenia wstępnego. Owo dochodzenie ma na celu wstępne zbadanie sprawy, jej wiarygodności. W ramach tego dochodzenia przeprowadza się rozmowy z innymi osobami, w tym z osobą duchowną, która została oskarżona o popełnienie przestępstwa. Jeżeli doszło do przestępstwa w świetle prawa karnego powszechnego, a nie tylko kanonicznego, to składam także niezwłocznie doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa do organów ścigania, czyli do prokuratury rejonowej, na terenie której popełniono przestępstwo.
– Ł.L.: Przypuszczam, że rozmowa z oskarżonym duchownym też nie jest łatwa.
– S.P.: To prawda. Trzeba skonfrontować go z padającymi oskarżeniami. Jest to tym trudniejsze, gdy znam osobiście oskarżonego kapłana, a przecież w ramach tej samej diecezji poznałem wielu księży.
Prawo kanoniczne jest bardziej restrykcyjne
– Ł.L.: Z tego, co napisałeś, wynika, że dwa systemy prawne, mianowicie prawo kanoniczne, czyli – powiedzmy – kościelne, i prawo cywilne, czyli świeckie, niekoniecznie do siebie przystają; ujmując rzecz ściślej: że to, co jest przestępstwem w świetle prawa kanonicznego, niekoniecznie jest przestępstwem w świetle prawa cywilnego. Możesz to objaśnić?
– S.P.: Zgodnie z prawem karnym powszechnym przestępstwo pedofilii dotyczy wykorzystania seksualnego osób do 15. roku życia. Prawo kanoniczne jest bardziej restrykcyjne, ponieważ uznaje za przestępstwo wykorzystanie seksualne osoby do 18. roku życia. Tak więc definicja wykorzystania seksualnego jest w Kościele szersza niż w prawie powszechnym, gdyż uznaje, że każde poważne naruszenie szóstego przykazania Dekalogu względem małoletniego jest przestępstwem. Dlatego każde takie zachowanie osoby duchownej mamy obowiązek zgłosić do Kongregacji Nauki Wiary w Rzymie. I rzecz druga: przedawnienie przestępstwa w prawie powszechnym następuje – bardzo uogólniając – po tym, jak ofiara przekroczy 30. rok życia. W prawie kościelnym przedawnienie następuje 20 lat od momentu, gdy ofiara stała się pełnoletnia, jednak kościelny prawodawca zastrzega, że może uchylić przedawnienie. Z tego powodu w Kościele Katolickim przestępca nigdy nie czuje się bezpieczny, gdyż sprawiedliwość może dosięgnąć go nawet po 20. czy 30. latach od przestępstwa, co wcale nie jest rzadkością.
– Ł.L.: Rozumiem, że następny etap procedury to proces. Albo w sądzie kościelnym, albo – jeśli dany czyn jest przestępstwem także w świetle prawa cywilnego – w sądzie i kościelnym, i świeckim.
– S.P.: To, czy proces rozpocznie się w powszechnym sądzie karnym, nie zależy oczywiście od nas. Natomiast w sądzie kościelnym po zakończeniu postępowania wstępnego i pod warun–kiem, że istnieje przynajmniej podejrzenie popełnienia przestępstwa wykorzystania seksualnego osoby małoletniej, zebrana dokumentacja przesyłana jest do Kongregacji Nauki Wiary w Rzymie i dopiero ta Kongregacja wydaje zalecenie, czy ma się odbyć proces karny, czy nie. W wyjątkowo ciężkich przypadkach Kongregacja od razu zarządza wydalenie przestępcy ze stanu duchownego. Może też nałożyć na przestępcę pokutę, która zawiera zobowiązania duchowe i materialne. Najczęściej jednak wskazywane jest przeprowadzenie procesu.
Presja środowiska jest ogromna
– Ł.L.: Dwie kwestie. Pierwsza – to wyjaśnienie: rozumiem, że proces w sądzie cywilnym jest niezależny od procesu w sądzie kościelnym. No ale zależy on chyba od Ciebie – jak to wcześniej zresztą napisałeś – w tym sensie, że to Ty zgłaszasz w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, wskutek czego rozpoczyna się tam postępowanie w danej sprawie. Czy się mylę? I kwestia wtóra: czy możesz powiedzieć coś więcej o kościelnych karach? – z pominięciem tej ostatecznej, czyli wydalenia ze stanu duchownego, bo ono nie wymaga, jak mi się zdaje, komentarza. Co to znaczy „pokuta” mająca aspekt „duchowy” i „materialny”? Warto, myślę, o tym powiedzieć, ponieważ panuje przekonanie, że księża, którzy popełnili czyny pedofilskie, są w Kościele bezkarni. Czy da się wskazać, od czego zależy wysokość kościelnej kary?
– S.P.: Wiadomo, że prokuratura rozpoczyna swoje postępowanie, gdy ktoś zgłosi jej, że jest możliwe, iż doszło do popełnienia przestępstwa. Jako delegat zawsze proponuję samemu poszkodowanemu albo – gdy poszkodowany jest małoletni – jego rodzicom, by to oni dokonali zgłoszenia w prokuraturze. Jednak w zdecydowanej większości przypadków proszą, bym zrobił to ja. Gdy natomiast mowa o karach, to są materialne i duchowe. Kara materialna to zazwyczaj pewna kwota pieniężna, jaką skazany musi wpłacić na jakiś cel: na Caritas czy na fundusz kapłański, z którego diecezja czerpie, by pomóc ofiarom. Kara duchowa, czyli pokuta, ma kilka form: sprawowanie raz w miesiącu mszy w intencji ofiar wykorzystania seksual–nego, odbycie tygodniowych rekolekcji. Do tego dochodzą zakazy – zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą – oraz obowiązek podjęcia terapii. Tych elementów może być wiele i zależą od sprawy. Pytasz, od czego zależy ciężar kary. Zależy on od liczby ofiar i od czasu, kiedy do przestępstwa doszło. Lżej będzie ukarany duchowny, który wykorzystał jedną osobę 20 lat temu, surowiej ten, kto przez 20 lat wykorzystał więcej osób.
– Ł.L.: Sam proces to rzeczywistość, której nie potrzeba nam tu chyba przedstawiać. Ale w poruszanym przez nas temacie interesowałaby mnie rzecz następująca: co, jeśli duchowny zostaje oskarżony bezpodstawnie i jest niewinny? Pytanie jest zasadne o tyle, że kościelne zasady regulujące postępowanie w momencie pojawienia się wobec kapłana oskarżenia są dość bezwzględne. Nie mówiąc już o tym, iż oskarżony ksiądz zostaje właściwie z miejsca, by tak rzec, osądzony i zniszczony w przestrzeni publicznej. Jak taki duchowny miałby potem normalnie funkcjonować i wykonywać swoje zadania? Mam wrażenie, że jakby nie działa – praktycznie – w przypadku pedofilii fundamentalna zasada domniemania niewinności.
– S.P.: Zasada domniemania niewinności oczywiście obowiązuje. Wobec oskarżonego stosuje się tylko niezbędne kroki zabezpieczające, np. zawieszenie w pracy z dziećmi i młodzieżą, zawieszenie w funkcji proboszcza lub wikarego. Niestety, presja środowiska jest ogromna i racją jest, że oskarżony zbyt pochopnie oceniany jest jako skazany. Ale z drugiej strony osobiście nie miałem jeszcze do czynienia z przypadkiem, kiedy kapłan był oskarżony niesłusznie; natomiast zdarzały się przypadki, że komuś nie udowodniono winy. Tak, problemem jest przywrócenie dobrego imienia kapłanowi, który został oczyszczony z zarzutów. W tej kwestii Kościół ma jeszcze wiele do wypracowania. Wyobrażam sobie, że w przypadku oczyszczenia oskarżonego księdza z zarzutów diecezja powinna dołożyć wszelkich starań, by informacja ta dotarła do mediów oraz do prezbiterium diecezji.
Bardzo pożądany efekt
– Ł.L.: Sylwestrze, a co ze sprawami zaprzeszłymi, które dopiero teraz wychodzą na światło dzienne? Wedle mojego rozeznania mają one tę szczególną cechę, że – tak to może ujmę – zaszły w czasie, kiedy w Kościele nie były jeszcze przyjęte tak szczegółowe regulacje. Jak te sprawy przedstawiają się z Twojej perspektywy?
– S.P.: Wszystkie zgłaszane sprawy są badane i zgłaszane do Kongregacji Nauki Wiary – i to ona decyduje, jakie kroki należy podjąć. Warunkiem wszczęcia procesu jest, że żyje duchow–ny oskarżany o popełnienie przestępstwa. Zdarza się, że ktoś zgłasza sprawę tak dawną, że oskarżony już nie żyje, jednak wtedy sprawa nie jest podejmowana, gdyż oskarżony musi mieć możliwość obrony. Choć na przykładzie ks. Jankowskiego wiemy, że nawet w takich sytuacjach sprawa może być badana.
– Ł.L.: W jaki sposób Kościół opolski troszczy się o ofiary przestępstw seksualnych duchownych?
– S.P.: Jak już wspomniałem, dla wielu osób pierwszą formą pomocy jest zgłoszenie przez nas możliwości popełnienia przestępstwa do świeckich organów ścigania. Ofierze i jej bliskim przychodzi to z trudem i chętnie przystają na to, że zgłoszenia dokonuje diecezja. Tak jest w zdecydowanej większości przypadków. Nadto proponujemy pomoc psychologiczną lub materialne wsparcie terapii. Oczywiście osoba poszkodowana sama wybiera sobie terapeutę – tego nie można narzucać.
– Ł.L.: A jakie działania profilaktyczne prowadzi diecezja?
– S.P.: Głównym owocem działań profilaktycznych jest dokument „Zasady ochrony dzieci, młodzieży, osób niepełnosprawnych i bezradnych przed wykorzystaniem seksualnym w diecezji opolskiej”. Jest on jak klucz dla wszystkich pracujących z wymienionymi w nim grupami. Dokument obowiązuje od lutego tego roku, ale już od kilku lat prowadzone są kursy dla katechetów, kapłanów i kleryków naszego seminarium, pogłębiające ich świadomość na temat – mówiąc ogólnie – ochrony małoletnich. Gościliśmy też na szkoleniach o. Adama Żaka i Ewę Kusz z Centrum Ochrony Dziecka przy Ignatianum w Krakowie oraz ks. Piotra Studnickiego, szefa biura Delegata Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży. Ponadto diecezja szkoli kadrę osób, które będą kompetentne w zakresie tematu wykorzystania seksualnego małoletnich.
– Ł.L.: Dużo uwagi poświęca się teraz problemowi pedofilii w Kościele. Rzecz – co wcale, a wcale nie dziwi – wzbudza wiele emocji. Czy wszystko to, Twoim zdaniem, służy sprawie? Bo ja sam nie jestem o tym tak do końca przekonany.
– S.P.: To zależy. Czasem to zainteresowanie tematem pedofilii wzbudza skrajne emocje i oceny, np. wszyscy księża uważani są za pedofilów, a Kościół traktowany jest jak organizacja mafijna. Takie działanie oczywiście nie służy nikomu, nawet ofiarom. Jednak samo zdrowe zainteresowanie tematem ze strony mediów, nagłośnienie problemu, dało impuls do zmierzenia się z nim. To akurat jest bardzo pożądany efekt.