Pani Agnieszka potrafi uszyć nawet lalkę tańczącą na rurze
Są do przytulania albo do ozdoby. Niektóre uśmiechają się słodko, inne kojarzą się z małymi łobuziakami. Wszystkie łączy to, że są szmaciane i jedyne w swoim rodzaju. – Drugiej takiej nie będzie – mówi Agnieszka Kurant, twórczyni lalek z Wodzisławia.
WODZISŁAW ŚL. Agnieszka Kurant szyje szmaciane lalki. Pierwsza powstała 2,5 roku temu, gdy urodziła się chrześniaczka pani Agnieszki, mała Agatka. – Szmaciane lalki podobały mi się od zawsze. Chciałam sprawić Agatce przyjemność i postanowiłam, że spróbuję taką uszyć – mówi wodzisławianka.
Lalka dla Agatki została uszyta ręcznie. Zapału było dużo, umiejętności – jeszcze brak. Pani Agnieszka przejrzała więc internetowe poradniki, poszukała wykroju i wzięła się do pracy. Lalka miała co prawda drobny feler, bo rączki były zbyt krótkie w stosunku do tułowia, ale spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Pani Agnieszce spodobała się sztuka szycia szmacianek. Postanowiła kupić maszynę do szycia, by tworzyć dalej.
Kolejne lalki były coraz lepsze. – Mnie się podobały, ale nie wiedziałam, co sądzą o nich inni. Postanowiłam, że przyniosę je do pracy i zapytam. Usłyszałam od koleżanki: „Aga, sprzedaj mi ją”. Powiedziałam jej: „Nie sprzedam, ale mogę Ci dać”. I tak zaczęły się rozchodzić. Dziecko sąsiadów zauważyło lalki u mnie w domu, więc poprosiło o podobną. Ktoś wybierał się na urodziny, więc chciał podarować lalkę. Na życzenie uszyłam też lalkę podobną do dziewczynki, do której miała trafić – opowiada wodzisławianka.
Lalka tańcząca na rurze
Do tej pory pani Agnieszka wykonała już ponad 40 lalek. Wśród nich lalki-elfy, lalki-znaki zodiaków albo lalka w kolorach banku, na życzenie jednej z placówek finansowych. Dwie poleciały do Australii, jedna jest w Niemczech. Prócz lalek są szmaciane świnki „peppy” albo zajączki – w tym dwa identyczne dla bliźniaków. Była też lalka-yeti. Albo lalka dla dorosłej dziewczyny, która trenuje pool dance, czyli taniec na rurze. – Rurę wykonałam ze stojaka na ręczniki papierowe – uśmiecha się pani Agnieszka.
Obowiązkowo z torebką
Lalki wykonane przez wodzisławiankę cechuje dbałość o szczegóły. Pani Agnieszka przestała korzystać z internetowych wykrojów. Uznała, że najczęściej mają niewłaściwe proporcje. Teraz sama jest autorką lalek od a do z. – Wykonanie jednej lalki zajmuje średnio 10 godzin. Nanoszę wykrój na płótno, obszywam, nabijam wsadem. Najprzyjemniejsza część to oczywiście ubieranie. Lubię, gdy lalki są kolorowe. Najczęściej ubieram je w luźne piżamki albo spodenki i bluzy. Rodzice wolą, gdy ubrania są doszyte do tułowia i nie można ich zdejmować. Z kolei dzieci cieszą się, jeśli lalki można przebierać. Lubią też, gdy lalka trzyma coś w ręce, na przykład torebeczkę czy wagoniki na sznurku – podkreśla wodzisławianka.
Płótno, drewno...
Pani Agnieszka wykonuje lalki z naturalnych, przyjaznych dzieciom materiałów – płótna, antyalergicznego wsadu, drewnianych guzików. Szmacianki dla małych dzieci mają bezpieczne rozmiary dodatkowych elementów, włosy są z wełny. Ich twarze namalowane są z akrylu. W przypadku lalek dla starszych dzieci włosy imitują naturalne, można też pozwolić sobie na oczy z małych guzików, bardzo teraz modnych.
– Najbardziej cieszy mnie to, że dzieci pozytywnie i z radością reagują na szmaciane lalki. Są takie, które praktycznie się z nimi nie rozstają. Śpią z lalkami, zabierają je, gdzie tylko mogą – mówi twórczyni wyjątkowych szmacianek.
Nietypowe zajęcia
Pani Agnieszka na co dzień pracuje jako mistrz budowlany w jednej ze spółdzielni mieszkaniowych. Wykonywanie lalek to nie jej jedyna pasja. Wodzisławianka dekoruje ogrody, piecze słodkości i tworzy ozdobne latarnie, które w swoich wnętrzach – oprócz wsadu dającego światło – kryją miniaturowe pokoje. – Zrobiłam na przykład wnętrze salonu kosmetycznego. Albo przyszłe biuro absolwentki architektury. Malutkie kredki powstały z wykałaczek – puentuje wodzisławianka, która sama o sobie mówi „człowiek wielozadaniowy”.
Magdalena Kulok