Celowo wyprzedają kiepski opał? Oto „eko-efekty” ustawy antysmogowej
Temperatura za oknami wysoka, a mieszkańcy wciąż mają problem z zakupem węgla. - To co będzie, gdy rozpocznie się sezon grzewczy? - słychać zaniepokojone głosy. Jakby tego było mało, węgiel na kopalniach podrożał. Za to paliwa "zakazane" można kupić po starej cenie i bez limitów.
WODZISŁAW ŚL. RYDUŁTOWY, RADLIN Temat ustawy antysmogowej rozgrzewa ostatnio do czerwoności, bo okazuje się, że mieszkańcy naszego regionu mają problem z zakupem węgla. Kopalnie wprowadziły limity dla odbiorców indywidualnych. Za to bez ograniczeń można kupić flot czy muł. A przypomnijmy, że od 1 września na terenie całego województwa śląskiego nie będzie można stosować węgla brunatnego, mułów, flotokoncentratów oraz biomasy stałej o wilgotności powyżej 20 proc.
Wyprzedaż flotu i mułu?
W reakcji na tak absurdalną sytuację Zarząd Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego postanowił interweniować. Zwrócił się z wnioskiem do Polskiej Grupy Górniczej i innych przedsiębiorstw o zapewnienie odpowiedniej ilości paliw do pieców ekologicznych. - Mieszkańcy coraz częściej zgłaszają, że nie mają możliwości zakupu paliw do pieców ekologicznych przed nowym sezonem grzewczym. Zresztą dzieje się coś gorszego. Jak podają służby urzędu marszałkowskiego, obecnie następuje lawinowa wyprzedaż paliw złej jakości na terenie Subregionu Zachodniego. Po zaniżonej cenie – nie kryje oburzenia Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia, który jest zarazem przewodniczącym zarządu Związku Gmin i Powiatów Subregionu Zachodniego. Kieca uważa, że mieszkańcy, którzy zakupią paliwa złej jakości, zostaną z nimi na placu. - Nikt mi nie udowodni, że mu zostało 15-20 ton zapasów z poprzedniego sezonu. Tacy ludzie będą musieli zakupić odpowiednie paliwo. Mówmy o tym głośno - zwrócił się Kieca do wodzisławskich radnych w czasie sesji rady miasta, która odbyła się 31 maja.
Do dyskusji włączył się radny Jan Zemło. - Pan prezydent mówi, że ktoś może mieć kłopot, jeśli zakupi paliwo złej jakości. Jeszcze większy kłopot mają osoby, które chcą kupić paliwo dobrej jakości. Proszę mi wytłumaczyć, jak to jest, że kopalnie funkcjonują, za oknami na termometrach mamy 30 st. C, a pod kopalniami ustawiają się kolejki samochodów po węgiel. Czy sejmik województwa zastawia się, co z tym zrobić? - pytał radny Zemło.
Nie było obaw
Mieczysław Kieca przypomniał, że przedsiębiorstwa górnicze, jak PGG czy JSW, brały udział w wielomiesięcznym konsultowaniu projektu uchwały antysmogowej. - Między innymi w ramach Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. I tam padały pytania, czy zakłady górnicze będą w stanie dostarczać odpowiednią ilość paliwa. Żadna strona górnicza w trakcie posiedzeń nie zakwestionowała projektu uchwały. Wszystkie strony głosowały "za". Dlatego marszałek zaproponował wdrożenie uchwały od nowego sezonu grzewczego - odpowiedział prezydent Kieca.
Ceny w górę
Jakby tego było mało, ceny węgla poszły ostatnio w górę. Podwyżki były dwie. Na początku maja i na początku czerwca. Teraz za groszek z Marcela trzeba zapłacić 552,27 zł za tonę. Dobowy limit dla odbiorców indywidualnych to 60 ton. W kwietniu, jak przekazali nam kierowcy, ten sam groszek kosztował 516,60 zł. Orzech z Marcela i Rydułtów kosztuje dziś 585,48 zł. Limit dobowy to 100 ton (a więc nieco większy niż kilka tygodni temu). W kwietniu za orzech trzeba było zapłacić 547,39 zł.
Rydułtowska kopalnia oferuje za to muł bez ograniczeń w cenie 209,10 zł. Kopalnia Marcel sprzedaje flot bez limitu za 315,45 zł.
Celowe działanie?
Skontaktowaliśmy się z jednym ze składów opału, funkcjonujących na terenie powiatu wodzisławskiego, żeby powiedziano nam, jak sytuacja wygląda z ich perspektywy. Właściciel składu nie jest zaskoczony podwyżką cen węgla. Takie były zapowiedzi. W kwietniu nastąpiła obniżka, ale było wiadomo, że w maju i czerwcu dojdzie do podwyżki. Dodaje, że nie zaobserwował promocyjnych cen flotu czy mułu. Te są bez zmian. – Problem polega jednak na tym, że od początku roku jest kłopot z dostępnością węgla dobrej jakości. Nie od momentu przyjęcia uchwały antysmogowej, ale od stycznia. W ubiegłych latach w kwietniu i maju byliśmy zasypywani węglem. Dilerzy prosili nas, żebyśmy brali, żeby oni mogli wyrobić limity. Tym razem jest inaczej - podkreśla właściciel składu opału, zastrzegając anonimowość, bo jak wyjaśnia w sprawach ostatnich zawirowań wokół węgla woli nie wypowiadać się pod nazwiskiem.
Nie wiadomo, z czego wynikają problemy z zaopatrzeniem. – Wygląda to tak, jakby blokowano dostęp do dobrego węgla w sztuczny sposób. Na wagach ładują węgiel, ale bardzo mało i bardzo wolno. Co najmniej tak, jakby mieli strajk włoski. A przecież my wiemy, jak wyglądało to wcześniej – nie kryje zdziwienia nasz rozmówca.
Gdzie tu logika?
Nasz rozmówca zauważa, że paradoksem jest brak spójności pomiędzy samorządem i rządem. – Z jednej strony samorząd przyjmuje uchwałę antysmogową. A drugiej strony rząd nie zakazuje sprzedaży flotu czy mułu. PGG jest przecież spółką skarbu państwa, a bez ograniczeń sprzedaje paliwa, które 1 września zostaną u nas zakazane. Proszę zauważyć, że tylko z dostępnością zakazanych paliw nie ma kłopotu, z pozostałymi jest problem. Pamiętam dokładnie, jak rzecznik prasowy Polskiej Grupy Górniczej powtarzał, że trzeba kupować węgiel wiosną, a nie na ostatnią chwilę, przed sezonem. No ale wiosną nie można, bo nie ma - mówi nam właściciel składu.
Większość wzięła do serca
Pytamy też, czy obecnie wśród klientów jest zainteresowanie flotem czy mułem. - Każdego informujemy, że od 1 września będzie zakaz. Niektórzy mówią wprost „a co mi zrobią, jak będę miał w piwnicy”. Większość nie chce jednak kupować na zapas. Jeśli już kupują, to małe ilości, żeby z tym nie zostać - wyjaśnia właściciel składu.
Składy opałów proszą w sejmiku wojewódzkim o wyjaśnienia, co z osobami, które po poprzednim sezonie grzewczym zostały z flotem czy mułem. - Przez telefon nie potrafią odpowiedzieć, czekamy na pismo w tej sprawie - dowiadujemy się.
Magdalena Kulok