Rząd uderzy po kieszeni kotłami c.o.
Od pierwszego lipca przyszłego roku nie będzie można kupić kotłów na paliwa stałe o klasie emisyjności niższej niż 5. Wicepremier Mateusz Morawiecki podpisał w tej sprawie rozporządzenie, które ukazało się już w Dzienniku Ustaw.
KRAJ Rozporządzenie wicepremiera oraz ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe nakłada na producentów kotłów stosowanie wymagań konstrukcyjnych mających wpływ na poziom emisji tlenku węgla, organicznych związków gazowych oraz pyłu na poziomie osiąganym przez kotły klasy 5., jak również zakaz stosowania rusztu awaryjnego. Innymi słowy, wprowadza zakaz produkcji kotłów innych, niż 5. klasy. Zgodnie z rozporządzeniem, kotły wyprodukowane przed 1 października 2017 r. niespełniające nowych wymogów będzie można wprowadzić do obrotu i do użytkowania do końca czerwca 2018. Ma to pozwolić na sprzedaż i instalację kotłów, które zostały wyprodukowane jeszcze przed wejściem w życie nowych regulacji.
Półprawdy
Nowe prawo może przynieść właścicielom domów ogrzewanych do tej pory paliwem stałym spore trudności. Wicepremier Morawiecki, podobnie jak wcześniej autorzy śląskiej (i nie tylko) uchwały antysmogowej, zdecydował się na drastyczne rozwiązanie w kwestii walki ze smogiem. Decyzję Morawieckiego chwali Polski Alarm Smogowy (PAS). – Przełom w walce ze smogiem. Kopciuchy odchodzą do lamusa – cieszy się Andrzej Guła, lider PAS. To jednak tylko pół prawdy, którą w dodatku bezrefleksyjnie powtarzają inni. Dlaczego pół? Bo ze sprzedaży zostaną wycofane nie tylko kopciuchy, ale też kotły klasy 3. i 4., które w porównaniu z kopciuchami są bardzo ekologiczne, a w porównaniu z kotłami 5. klasy sporo tańsze. Spójrzmy na fakty.
Ekozysk niewielki, koszt duży
Portal czysteogrzewanie.pl oraz wiele innych branżowych mediów wskazuje, że największy zysk daje wymiana kotła pozaklasowego, czyli tzw. kopciucha na kocioł co najmniej 3. klasy. Dlaczego? Bo emisja pyłów węglowych spada wówczas z poziomu nawet 1000-400 mg/m3 (tyle wydzielają kopciuchy) do 150-120 mg/m3 w przypadku kotła klasy 3. Przejście z kotła klasy 3. na 4. daje obniżkę emisji pyłów do 60 mg/m3, a więc nadal znaczną. Ale już przejście z kotła 4. klasy na kocioł 5. klasy daje obniżkę emisji pyłów jedynie z 60 do 40 mg/m3. To najmniejszy skok, a zarazem najwyższy koszt. Bo zakup kotła 4. klasy oscyluje wokół kwoty 7-8 tys. zł, zaś kotła klasy 5. wokół kwoty 10-12 tys. zł. Prawdą jest, że gminy dają mieszkańcom dofinansowanie na zakup tych najnowocześniejszych urządzeń. Ale trzeba pamiętać o tym, że z jednej strony środki gmin i Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej są ograniczone i siłą rzeczy nie wszyscy załapią się na dofinansowanie. A o tym nie mówią ci, którzy wskazują na dotacje jako źródło finansowania operacji wymiany kilku milionów kotłów. Z drugiej strony nie brak opinii, że dotowanie zakupu tylko urządzeń 5. klasy, sztucznie zawyża ich cenę, przez co urządzenia te są bardzo drogie.
Przebudowa kotłowni i komina? Całkiem realna
Tymczasem wysokie koszty zakupu kotła 5. klasy to nie wszystko. Czasopismo branży instalacyjnej Instal Reporter wskazuje na jeszcze kilka innych problemów, czekających przyszłych właścicieli kotłów 5. klasy. - Kotły te cechują się sprawnością powyżej 88%. Aby kocioł mógł uzyskać taki parametr, jego powierzchnia musi być mocno rozbudowana przy odpowiednio skonstruowanych kanałach spalinowych. Często w celu poprawy wymiany ciepła od spalin do wody kotłowej stosuje się różnego rodzaju zawirowywacze. Oznacza to, że kotły te są większe i zajmą więcej miejsca w kotłowniach niż kotły stosowane do tej pory dla tych samych mocy – wyjaśnia Marcin Foit, w artykule „Kotły węglowe na 5. Klasa w teorii i praktyce”. To zaś może oznaczać w wielu przypadkach konieczność przebudowy kotłowni. A więc i kolejne koszty. To jednak nie wszystko. Wysoka sprawność tych urządzeń oznacza, że generują one bardzo chłodne spaliny. Przy zakupie kotła 5. klasy raczej nie obejdzie się więc bez wkładu kominowego odpornego na skraplanie kondensatu. - Aby zapewnić prawidłową pracę kotłów o sprawności bliskiej 90% opalanych węglem, należy stosować wyłącznie izolowane cieplnie kominy odporne na korozję jak wkłady ceramiczne czy owalne stalowe wkłady kwasoodporne. Brak zastosowania takiego rozwiązania, np. przy kominie murowanym z cegły, może powodować przenikanie wilgotnych spalin do wewnątrz budynku. Brak izolacji cieplnej komina powoduje utratę ciepła spalin, a więc spadek ich temperatury na całej długości komina. Oznacza to, że produkty wykraplania ze spalin z dużym prawdopodobieństwem będą spływały po ściankach komina jako kondensat – tłumaczy w swoim artykule Marcin Foit.
W kotłach 5. klasy konieczne jest też stosowanie odpowiedniej jakości ekogroszku, którego jak na razie na rynku brakuje (według sprzedawców węgla jest go na rynku 250 tys. ton przy obecnym zapotrzebowaniu 2 mln ton rocznie). Do tego opał ten musi być idealnie suchy. W przeciwnym razie kosztowny kocioł szybko skoroduje.
Czy tu na pewno chodzi o ekologię?
Decyzja Morawickiego to spory cios dla akcji „Nie dla smogu – tak dla węgla” zorganizowanej przez Izbę Gospodarczą Polskich Sprzedawców Węgla (IGPSW). W akcji tej IGPSW postuluje m.in. by w uchwałach antysmogowych dopuszczono do montażu kotły minimum 3. klasy (a nie 5. klasy) pod względem emisyjności spalin. Izba tłumaczy, że kotły 3. klasy są znacznie tańsze od kotłów 5. klasy, a więc za te same pieniądze można ich wymienić znacznie więcej. - Te kotły również są ekologiczne, a na pewno o wiele bardziej niż stare kopciuchy, w które wyposażone jest jeszcze 80 procent z 3,5 mln gospodarstw domowych ogrzewających się węglem – tłumaczy Łukasz Horbacz, prezes IGPSW. Krytycznie ocenia zapisy rozporządzenia. - Należy zastanowić się, czy tu rzeczywiście chodzi o walkę ze smogiem, czy może bardziej o promowanie kotłów klasy 5 – mówi Horbacz. Jak dodaje, Izba z akcji zbierania podpisów nie zrezygnuje.
Wzrośnie energetyczne ubóstwo Polaków
Ministerstwo Rozwoju podkreśla, że rozporządzenie to pierwsze z działań realizowanych w ramach programu Czyste Powietrze zarekomendowanego przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów w pierwszym kwartale tego roku. Celem programu jest aktywne przeciwdziałanie szkodliwym dla zdrowia i życia ludzi stężeniom substancji w powietrzu (przede wszystkim PM2.5 i PM10). - Słyszałem, że w tym samym ministerstwie powstała rada czy grupa do walki z ubóstwem energetycznym. Nawet się uśmiałem trochę. Bo już jesteśmy narodem ubogim energetycznie, porównując się do reszty Europy. A tymczasem fundujemy 30 procentom populacji wzrost kosztów ogrzewania o 30 do 50 procent, co spowoduje jeszcze większe ubóstwo energetyczne. Rozporządzeniem, ustawą czy uchwałą można wszystko zadekretować. A później przychodzi zderzenie z rzeczywistością – uważa Łukasz Horbacz. Artur Marcisz