Radny Wojciech Kolorz wrócił na obrady rady miasta
Po długiej nieobecności na posiedzeniach Rady Miasta Pszów, w ostatniej sesji znów wziął udział radny Wojciech Kolorz. Nie umknęło to uwadze pozostałych radnych, którzy oficjalnie zapytali o sprawę sądową związaną z kierowaniem samochodem po alkoholu.
PSZÓW Na ostatniej sesji odniesiono się do osoby radnego Wojciecha Kolorza, który w listopadzie został złapany na kierowaniem samochodem pod wpływem alkoholu. W organizmie miał ponad 1,5 promila. - Po dłuższej nieobecności kolega radny Wojtek jest dzisiaj na sesji. Nie wiem czy wie, ale na każdej poprzedniej sesji temat jego osoby był poruszany. Chciałbym tylko zapytać, czy Wojtek chciałby się jakoś odnieść do tej kwestii – powiedział wiceprzewodniczący rady Marcin Grzenia. - Jak padnie jakieś pytanie, to chętnie odpowiem – odpowiedział radny Wojciech Kolorz.
Na pytanie nie trzeba było czekać długo. - Ja chciałam zapytać, czy toczy się jakieś postępowanie, czy sprawa jest wyjaśniona? - zapytała przewodnicząca rady Elżbieta Idziaczyk.
Sprawa prywatna czy publiczna?
– Sprawa jest w trakcie realizacji, to tyle co mam do powiedzenia – uciął radny Kolorz. - Dopóki wyrok nie jest prawomocny, jest domniemanie niewinności i to powinno na samym początku ukrócić wszystkie niepotrzebne dyskusje. Jak będzie wyrok sądu, będziemy dalej kombinować. Na razie jest jak jest – dodał wywołany radny, a jego słowa wzbudziły poruszenie wśród członków rady i gości. Głos zabrał także jeden z mieszkańców. Przewodnicząca zasugerowała, żeby nie poruszać spraw prywatnych. - To nie są prywatne sprawy, nie mam prywatnych spraw do radnego Kolorza. Faktycznie jest coś takiego jak domniemanie niewinności, ale jest też coś takiego jak honor – podsumował mieszkaniec Krzyżkowic. Radny Kolorz nie pozostawił tego komentarza bez odpowiedzi, sugerując, że dyskusja schodzi na sprawy prywatne. Inny z obecnych na sesji mieszkańców podkreślił, że sprawa radnego jak najbardziej jest sprawą miejską. - To jest wstyd dla tego miasta. Mam nadzieję, że nie będzie pan „kombinował”, a pana rozliczą wyborcy – dodał mieszkaniec w wolnych głosach.
Rodzina boryka się z hejtem
Głos zabrał również brat radnego Kolorza, przedstawiając się jako Marek Kolorz, brat Wojciecha K. Mężczyzna odniósł się m.in. do fali hejtu, z jakim rzekomo mierzy się rodzina radnego. - Nie przychodzę tutaj, aby Wojciecha w jakikolwiek sposób bronić. Najważniejszą sytuacją jest tutaj, że osądzenie należy do sądu. Nikt z nas nie ma prawa do tego, aby cokolwiek jeszcze więcej mówić, bo musimy poczekać do prawomocnego wyroku sądu – podkreślił pan Marek. Odniósł się również do reportażu w TVP3, w którym zwrócono uwagę na działalność przeciw alkoholizmowi komisji w Radzie Miasta Pszów, której członkiem był radny Kolorz. - Z tych słów, które pociągnęły dalej wszystkie media, stworzył się wizerunek, że Wojciech Kolorz jest tym, który ma główne prawo i głos do decydowania odnośnie działań profilaktycznych z przeciwdziałania alkoholizmowi w Pszowie – dodał Marek Kolorz, pytając, jaka instytucja faktycznie jest odpowiedzialna za profilaktykę alkoholową. Przewodnicząca RM odpowiedziała, że takim organem jest Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i ten organ nie jest powiązany z radą.
– Spotkaliśmy się z falą ogromnego hejtu. Tu są mniej więcej dane, różne, które powinny iść jako wnioski do sądu o ukaranie – powiedział brat radnego, prezentując spory plik kartek ze spisanymi komentarzami internautów. Dodał, że sprawa ciągnie się już piąty miesiąc, a rodzina jest tym wycieńczona. Kto jednak jest winien takiej sytuacji? - Hejt nie dotyczy tylko was, bo ja też otrzymuję pytania, co jako przewodnicząca robię w tej sprawie. Nie odzywam się, bo czekam na zakończenie sprawy – podsumowała przewodnicząca Elżbieta Idziaczyk.(ska)
Komentarz
Brat radnego stwierdził, że rodzina zmaga się z hejtem (pytanie czy jako hejt nie jest traktowana w tym przypadku również krytyka postępowania radnego) już od pięciu miesięcy. Sprawa mogła zostać wyciszona już dawno. A wszystko pozostawało w rękach samego radnego. Wystarczyło złożyć rezygnację, co ucięłoby zainteresowanie radnym. Pan radny wybrał jednak inną drogę, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Artur Marcisz